
W tym szaleństwie jest metoda. Na powitanie wiosny wybrać się na koncert. Taki nie byle jaki, tylko delikatnie szalony, ciut odjechany, z porcją temperamentu i dobrą zabawą.
W moim życiu koncertowym miałam prawie trzy miesiące przerwy. Czułam jakieś egzystencjalne braki, emocjonalne niedobory. To coś jak brak witamin, mikroelementów i czegoś tam jeszcze w diecie, po długiej zimowej monotonii.
Tylko brak dotyczył pozytywnych emocji, hałasu, tłumu, wibrującej podłogi. Zagubienia się wśród fanów w czarnych koszulkach, bojówkach i martensach.
Bez „facetów w rurkach” lansujących blade kostki.
Na koncertach metalowych ogląda się twardzieli, niebojących się spocić, potargać fryzurki, skołtunić iście pirackiej brody. No i fanki! Wystylizowane „metalowo”, gotycko, lub zwyczajnie. Na czarno.
Raz na jakiś czas mam potrzebę zatopić się w tym klimacie, poczuć muzykę całym ciałem. Taką, która dotychczas grała tylko w słuchawkach.
Okazuje się, że do słuchania można używać nie tylko uszu. Niby o tym wiem, tylko przypominam sobie po przekroczeniu progu klubu. Lubię Progresję, bo obiekt ma fajną wielkość. Akurat jak na moje osobiste preferencje.
I lubię folk metal. Niby etniczny a ma moc.
Czasami na koncertach daje się wyczuć niewidzialna granicę pomiędzy sceną a widownią. W przypadku Alestorm nie było żadnych granic, barier ani zahamowań.
Bo czyż nie o to chodzi? Byśmy stali się jednością w tym szaleństwie jakim jest muzyka? By koncert był frajdą i dobrą zabawa dla muzyków, bo tylko dzięki temu ta energia płynie do publiczności.
No więc popłynęła od pierwszych taktów. Podłoga drżała, wystawiając pozytywne świadectwo dla trwałości konstrukcji.
A ludziska skakali, tańczyli pirackie tańce, a przez moment nawet siedzieli na podłodze i wiosłowali. Ogromny szacun dla fanów. I dla muzyków, bo przecież to oni poprowadzili show.
Co ciekawe, faceci w spódniczkach mogą być męscy.
Oscylująca wokół pirackich klimatów muzyka Alestorm, to dla mnie przede wszystkim dobra zabawa. Testowałam ją jako tło do biegowych treningów i sprawdza się doskonale. I polecam na przykład do sprzątania, albo jak trzeba gonić autobus. Zwyczajnie nie da się wolno. Same plusy.
A co do walorów muzyczno-technicznych, to się nie wypowiem bo krytykiem nie jestem. Jakbym tej muzyki nie lubiła, to nie szarpnęłabym się na bilet. Proste.
Zwyczajnie zostałam usatysfakcjonowana . Mikroelementy i braki uzupełnione. Wystarczą na jakiś czas. Z pewnością do poniedziałku, tylko, że wtedy będzie to dla mnie nowe doświadczenie i muzyczny debiut. O czym z pewnością napiszę.
Komentarze