Miłość do siebie samego to nie narcyzm. Ten jest raczej nielubieniem reszty świata. A świat wart jest miłości.
Tylko, że pierwszym obiektem ciepłych uczuć jesteś ty sam. Dla siebie.
Małe dziecko z sympatią spogląda w lustro i cieszy się swoim widokiem. Nie skażone kanonami, zasadami i przekonaniami o tym jak powinno wyglądać piękno. Lubi swój głos, gdy śpiewa piosenki. Lubi swoje ciało w tańcu.
Dorosły musi być jakiś, by doświadczyć samoakceptacji. By nie negować swojego wyglądu i charakteru. By nie gniewać się wciąż na siebie za jakąś niewystarczającość. Nieidealność. Niedostateczność.
Nie da się wejść w ciepłe relacje z kimś, pozostając w chłodnych z sobą samym.
Zaakceptuj siebie. Fałdki w talii, piegi czy zmarszczki. A gdy już je dokładnie poznasz, pokochaj, bo są twoje. Tylko i wyłącznie. Gwarantuję, że poczujesz się z tym dobrze.
Zamiast niechęcią, obdarz się sympatią. Zmień system mentalnych kar, na pochwały i nagrody.
Drobne akty egoizmu nazwij asertywnością.
Świat się zmieni, gdy ty się zmienisz. Gdy zmienisz w głowie i sercu obraz samego siebie. Bo przecież wszystko musi pasować.
W tym tygodniu daj sobie głaski. Poklep się po ramieniu. Otul samoakceptacją.
Bo romans z samym sobą, to podstawa pięknego związku, mogącego trwać całe życie.
Komentarze