Dobrze jest nic nie robić, a potem odpocząć.
Na własnej skórze przećwiczyłam obsesyjną potrzebę produktywności. Nawet po pracy starałam się choć trochę poczytać mądrą książkę, czegoś się nauczyć. Coś udziergać na drutach, by nie siedzieć bezczynnie.
Nicnierobienie powodowało paskudną nerwowość, poczucie straconego bezpowrotnie czasu, potępiające myśli o lenistwie. A czasami trzeba odpuścić,
Wyluzować na maksa, do głębi. Poczuć chwilę nie przez pryzmat robionej w „wolnej” chwili listy zakupów, a przez miękkość fotela, ciszę lub łagodną muzykę. Rozluźnienie mięśni.
Świadome skupienie się na ciele, pokaże jak gigantycznie spięte są mięśnie. Ramion, szyi, dłoni, czubka głowy i szczęk.
Spróbuj przyłapywać się na tych obsesjach. Na gonitwie do mety, która nie istnieje.
Przysiadaj na chwilę i z premedytacją nic nie rób. Nie odliczaj czasu, po którym wyskoczysz niczym z katapulty, by znów produkować…
porządki
pierogi
zakupy
kurze.
Świat to nie tylko praca o obowiązki. Wiem, że nie da się organizować co tydzień popołudnia w spa, ale krótkie chwile spowolnienia, kilka razy na dobę są wykonalne.
Ciało Ci podziękuje.
Obserwuj, jak po pierwszej minucie nicnierobienie czujesz zmęczenie. Odpuść ją choć przez chwilę. Może za jakiś czas dbałość o chwile nicnierobienie stanie się nawykiem. Bardzo zdrowym nawykiem.
Pilnuj się. Zawiąż na nadgarstku kokardkę i kiedy tylko na nią spojrzysz, przysiądź i weź kilka głębokich oddechów.
A potem dopiero biegnij dalej.
Komentarze